Logo KMA - Klub Młodych Autorów

Menu główne : [przeskocz]

GENIUSZ

ilustracja

Bohater tego krótkiego opowiadanka wędrował już od przeszło dwóch godzin po ulicach miasta. W pewnej chwili westchnął:
- Ciężkie jest życie wynalazcy...
Dalszy jego ciąg rozważań był już niesłyszalny dla postronnych osób, zaczął bowiem myśleć intensywniej, lecz po cichu. Dziwne - myślał nasz bohater - dzisiaj mija równo rok od chwili, gdy powstał mój trzeci fenomenalny pomysł. Co roku wymyślałem nowy, a teraz nic. Czuję, że jeżeli dzisiaj nie wymyślę nowego fenomenu, to będę się wstydził pokazać ludziom. Za bardzo przyzwyczaiłem ich do moich regularnych wynalazków. I jeszcze ta przepowiednia Cyganki... Nie wierzę przecież w te brednie, że zginę od mojego wynalazku, jeżeli nie oddam co roku nowego projektu. Jakoś do tej pory same wynalazki pchały mi się do głowy. Tylko dlaczego po każdym wyrastał mi duży guz na czole? Dawało to moim przeciwnikom możliwość opowiadania o mojej osobie różnych, niezbyt smacznych żartów. Szczególnie jeden bardzo rozstrajał mi nerwy. Mówiono mianowicie, że nigdy mi żaden pomysł nie wpada do głowy, lecz odbija się od niej, zostawia guz, po czym spada blisko nóg. Tak miały powstawać moje wynalazki. Bzdura. Dobrze, że nie wiedzą o moim platfusie, bo kto wie. czy wówczas moje wynalazki nie skończyłyby drogi, oczywiście w ich chorych wyobraźniach, na moich stopach. I jeszcze jeden żart, też szalenie inteligentny: on to chyba zginie zabity przez swój wynalazek, który będzie za ciężki jak na możliwości jego głowy. Przecież nikt nie zaprzeczał, że moje wynalazki były genialne i powstawały tak łatwo.
Najpierw była pieczątka napełniana tuszem od tyłu. Usprawniało to pracę i dawało możliwość rozrywki, jaką było wyciągnięcie uszczelki pieczątki największego wroga, gdy ten wybierał się do domu i zgodnie z instrukcją przechowywał ją w kieszeni. A tusz do tych pieczątek był dobry, specjalny. Do dziś czyszczę sześć par spodni. Cóż, kto nie ma dziś wrogów? Za to drugi wynalazek był znacznie bardziej udany. Który z palaczy nie narzekał na grzechotanie zapałek w pudełkach? Wystarczyła tylko mała, cieniuteńka listeweczka na sprężynce dociskającej i spokój. Chociaż niezupełnie, bo niekiedy sprężynka wyrywała się z uchwytu i uderzała w łebek zapałki... Kończyło się przeważnie na dość głośnym krzyku oparzonego. Niektóre wytwórnie nawet specjalnie dawały silniejsze sprężyny, które wyskakiwały z uchwytu przy pierwszym otwarciu pudełka. Ile tych sprzedano jako upominki. Niekiedy pisano nawet dedykacje, np. "Od kochającej Joli z życzeniami przerwania palenia". Przeważnie skutkowało...
Choć bywali i wyjątkowo odporni. Ale kto by się tam zrażał takimi drobnymi rzeczami. Trzeci wynalazek wymyśliłem specjalnie na zlecenie PZU. Pobił on poprzednie na głowę. Chodziło o zwiększenie ilości ubezpieczeń na życie. Myślałem, myślałem, że wreszcie poczułem, iż rośnie mi trzeci guz na głowie i już wiedziałem. Trzeba zrobić zwyczajny neon na wysokości kilku pięter z napisem: "Ubezpiecz się na życie! Za chwilę może być za późno!!" i w tym momencie neon powinien przechylić się w stronę czytających o jakieś 35 stopni, a następnie zatrzymać się i nie oświetlony wrócić do swojej pierwotnej pozycji. Poskutkowało, tylko trochę nie tak, jak powinno, bo PZU zainstalowało neon nad wejściem do swojego budynku.
Co by teraz wymyślić? Zbliża się już 24, a ja jeszcze na nic nie wpadłem. Chyba pójdę obejrzeć ten neon. O, już jestem pod nim. Faktycznie, przekonuje. Która to godzina? Pół minuty po 24. Jeżeli wierzyć Cygance to... E, bzdury. Tylko dlaczego ten neon przechyla się ponad 35 stopni i zaczyna rosnąć w oczach?!

JANUSZ MERKER
(członek KMA)

Oryginalna strona z "Na przełaj"

Spis treści