Logo KMA - Klub Młodych Autorów

Menu główne : [przeskocz]

BRACISZEK

Gdy miałem kilka lat, życie moje było istnym rajem na ziemi. Potem na świat przyszła maleńka osóbka, której głos do dziś świdruje mi w uszach. Braciszek stał się głównym ośrodkiem zainteresowania rodzinki. Kiedy jako szkrab łaził na czworakach po pokoju, bez sprzeciwów zgadzałem się na to, że potrzeba mu więcej niż mnie słodyczy i łakoci. Nie chodziło mi o żadne pieszczoty, nie znosiłem tego, ale konkretnie o treści pokarmowe.

- Niech ma - mówiłem sobie - ja też w jego wieku tak wcinałem i było dobrze - i na tym kończyły się moje rozważania nad bratem. Z biegiem lat on i ja rośliśmy. Braciszek przestał siusiać w majtki i wrzeszczeć w dzień i w nocy, a ja kończyłem szkołę podstawową. Właśnie niedługo braciulo skończy pięć lat. Jest nad wiek rozwinięty fizycznie i umysłowo. Myśli mądrze i intensywnie, a bardzo często jest przemyślnie złośliwy. Ma blond włosy i niebieskie marzycielskie oczy.

Pewnego dnia siedziałem beztrosko na dywanie i czyściłem buty. Nagle poczułem straszliwe uderzenie w głowę i w oczach ukazał mi się cały wszechświat z Mgławicą Andromedy włącznie. Po przyjściu do normalnego stanu zobaczyłem brata pędzącego do kuchni z wrzaskiem.

- Mamo, Wojtek mnie bije! - krzyczał. Wpadam do kuchni, patrzę a tu kochana mamunia tuli drania i do mnie z wyrzutem: - Czego go bijesz, syneczku? Nie wytrzymałem:

- Mamo - krzyczę - Ja biję tego gówniarza? - zobacz co mi zrobił, widzisz, jaka potworna śliwa? Walnął mnie rurą od odkurzacza.

Myślicie, że mama choć przyjrzała się mojej głowie?

- Nie wyrażaj się przy dziecku i idź robić lekcje - rzekła tonem pełnym godności i majestatu.

Chyba w połowie czerwca wróciłem wcześniej ze szkoły. Zostawiłem teczkę i wyszedłem pograć trochę w nogę na boisku. Grało nam się świetnie i wygraliśmy 3:1.

Po powrocie do domu ujrzałem braciszka grzebiącego w mojej teczce. Aż mnie zatkało! Podbiegłem do niego, ale już było za późno. Połowa książek zginęła jak w bajce.

- Gdzieś je podział wstręciuchu! - warknąłem, a on z niewinną minką:

- Poszukaj sobie.

No i co mu zrobisz? Cisnąłem teczkę i zacząłem gorączkowo szukać. Zeszyt do matmy schował pod wannę, pod łóżkiem leżał samotnie zeszyt do historii, a książka do geografii poniewierała się za biblioteczką. Brakowało mi zeszytu do fizyki. Gdzie on jest, do diabła? - spytałem mojego brata, a ten z promiennym uśmiechem oświadczył, że na jego półce. Pobiegłem tam pełen najgorszych przeczuć i nie omyliłem się. Cały zeszyt był zabazgrany Jakimiś olbrzymimi kulfonami i bzdurnymi rysuneczkami. Aż pociemniało mi w oczach z wściekłości.

Poleciałem do mamy i wywrzeszczałem to wszystko. Mama, jak zwykle spokojna - palnęła mi mówkę a potem dodała: - Zeszyt możesz sobie przepisać, dam ci nowy.

Po tym wszystkim pomyślicie może, że taki brat to potwór? Co? Przyznajcie się. Każdy by tak myślał. Ale ja tak nie myślę.

Ja go kocham. Jest moim braciakiem i kocham go bardzo, cóż poradzić, że ma się za brata wcielonego diabła. Lepszy taki niż jakieś tam milutkie i spokojniutkie dzieciątko. A w ogóle to mój brat czasem jest fajny. Pobawi się grzecznie, da mi spokojnie zrobić lekcje i jest bardzo wyrozumiały. Posiada nieocenione zalety. Nie jest łakomczuchem ani sobkiem. Wszystkim się ze mną dzieli, a to cenię najbardziej. Nie bije słabszych w przedszkolu i jest grzeczny dla rodziców - z tego wniosek, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Może i wy w końcu polubicie mego brata.

Zastanawiam się tylko nad jednym. Może przyjdzie taki moment w życiu, że nasza rodzina powiększy się o jeszcze jednego, małego człowieczka i mój brat przeżyje to samo co ja?

Być może kiedyś jakieś młodsze cielę przyłoży mu solidnie rurą od odkurzacza, a ja pokiwam głową z zadowoleniem i będę miał pełną satysfakcję, że nasze rachunki są wyrównane. Tylko kto wtedy będzie walił tego trzeciego?

WOJCIECH ŻÓRNIAK (516)

Oryginalna strona z "Na przełaj"

Spis treści